Dwaj bracia i dwaj uczniowie dotarli do głównej siedziby władcy ludzi na Horineal. Podróż odbyli eleganckim powozem. W porównaniu do stolicy, te w mieście portowym były bardzo biednie ozdobione. Kolin i Tos mogli podziwiać widoki cudownych, kamiennych ulic, betonowych, piętrowych sklepów czy wielkich, dymiących kominów w oddali. W porównaniu z tym, co znali z Grineal, tutaj same koleje były dla nich szczytem technologii. Różnice między ludźmi jednak nie były aż tak groteskowe. Poza wyglądem praktycznie niczym się nie różnili od tych z Kraju Czterech. Patrząc z perspektywy czasu, cywilizacja ludzi na Horineal była na etapie Wielkiej Ery Przemysłowej, a na Grineal, mniej więcej w erze renesansu.
Siedziba Uwertha różniła się znacząco od domu Kaitona. Był to wielki, potężny pałac w centrum miasta. Zewnętrzne mury zdobiły wielkie kolumny, ciągnące się do samego dachu. Pomiędzy nimi mieściły się okna z różnych pomieszczeń. Za pałacem znajdował się ogromny ogród, jeszcze większy niż u Kaitona. Pełnił on rolę plantacji kretony, na której pracowało kilku ludzi. Samo wejście było strzeżone przez kilku strażników. Ci jednak widząc dwóch władców ludzi nie sprawiali problemów.
W środku było jeszcze więcej strażników pilnujących porządku. Pałac w środku był tak duży, że tylko oni, służba i sam Uwerth się tam orientowali. Ułatwiały to małe tabliczki na każdym rogu korytarza, postawione po tym, jak w dzieciństwie Chiron zgubił się we własnym domu.
Weszli do jednej z komnat. Na jej środku stał owalny stół. Przy ścianie był rozpalony, ceglany kominek. Pozostałe zdobiły obrazy różnych znanych malarzy, takich jak Leonardo van Angelo czy Salvador Picasso.
- Vincent! Przynieś mapę - krzyknął Uwerth. Do komnaty wszedł łysy służący w eleganckim stroju i okularach. Rozłożył na stole mapę całego Horineal po czym wyszedł. Były na niej widoczne trzy wyspy ułożone w lekki łuk. Uwerth wskazał na tę najniżej położoną. - Jesteśmy w tej chwili tutaj. Jest to terytorium w pełni należące do ludzi.
- Przejdźmy do sedna sprawy. - powiedział Kaiton - Od kiedy tu przypłynęliśmy okrywasz tę sprawę tajemnicą.
Uwerth spojrzał na Kaitona. Po chwili rzekł:
- Z tym terenem nie ma żadnego problemu. Problem pojawia się przy dwóch następnych wyspach. - przesunął palec na przeciwległą wyspę, najbardziej wysuniętą na północ - Ta wyspa jest teraz pod władzą nalidian.
- Nalidian? Jak to? - spytał Kaiton z niedowierzaniem
- To była tylko kwestia czasu aż zaatakują. Są przeludnieni. Pamiętasz, jakim skandalem było przejęcie przez nich całego kontynentu? Nie mają zamiaru na tym poprzestać. Chcą przejąć całe Horineal, a w późniejszym czasie może nawet Grineal.
- A co ze środkową wyspą? - spytał Kaiton, wskazując na środkową wyspę Horineal
- Ta wyspa jest aktualnie moim największym problemem. Znajduje się tam linia frontu. Moi ludzie każdego dnia walczą z nalidianami. Z każdym dniem jednak linia przesuwa się w naszą stronę. Ludzie uciekają z tamtej wyspy tutaj.
- Prowadzisz wojnę z jedną z największych ras na świecie i mi o tym nawet nie powiedziałeś?!
- Nie prowadzę wojny. Ja tylko chcę odzyskać to, co należy do mnie. I ty mi w tym pomożesz.
- Chcesz wysłać mnie albo moich chłopców na front?! Nie ma mowy!
- Proszę. Potrzebuję waszej pomocy. Sami nie damy rady odeprzeć ataku.
- A ty wysłałbyś Erona do walki? No właśnie. Poza tym nie sądzę, żeby jedna czy dwie osoby zmieniły losy tej woj... próby odzyskania utraconych ziem.
- W takim razie co mam robić? - powiedział co raz bardziej żałosnym głosem - Niedługo zawitają tutaj, a ja co zrobię? Ludzie mnie znienawidzą. Przyznaję ci, jesteś lepszym władcą ode mnie. Dlatego musisz mi pomóc.
- Skoro jesteś władcą - powiedział po chwili zastanowienia - wykorzystaj to. Spróbuj znaleźć nieco bardziej "polityczny" sposób. nalidianie są o wiele silniejsi od ludzi, więc nawet nie próbuj walczyć. Spróbuj przekonać ich przywódcę, aby zakopać topór wojenny i podzielić się krajem.
- Horineal miało być regionem przeznaczonym tylko dla ludzi. Nie chcę żeby było inaczej tylko dlatego, że tutejszy władca jest słaby i stroni od walki.
Kaiton wstał od stołu. Kierował się w stronę wyjścia.
- Wybacz Uwerth, - zaczął - ale jeśli nie rozwiążesz tego pokojowo, nie pomogę ci w inny sposób.
Już miał chwytać za klamkę, gdy nagle władca Horineal rzekł:
- Zaczekaj, mam pomysł.
- Słucham, na co takiego ta twoja makówka wpadła?
- Ten pomysł może się wydawać szalony i najpewniej mnie wyzwiesz od wariatów i idiotów ale...
- Do rzeczy
- Gdybyśmy razem, tylko we dwóch, spróbowali ich pokonać? No wiesz, nalidianin jest silniejszy od zwykłego człowieka, ale z władcą może być inaczej.
- Masz rację, jesteś idiotą. - powiedział otwierając drzwi
- Zaczekaj
- Jesteś zdesperowany i pieprzysz głupoty. Kolin, Tos, idziemy.
- Klasztor jedności! - krzyknął do wychodzącego Kaitona
Zatrzymał się, po czym zwrócił się w stronę Uwertha.
- Widzę co kombinujesz. - powiedział Kaiton odsuwając i siadając z powrotem na krześle - I masz rację, jesteś wariatem. Ale wiesz co? To się może udać. Muszę rozruszać moje kości. Dawno nie miałem przed sobą takiego wyzwania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz