- Możesz jeszcze raz powiedzieć, co robimy na okręcie na środku morza? - spytał Hef
- Miałem sprawić, by twojemu wnukowi przewidziało się trenowanie. Dopiero co zjadł. Trening na otwartym morzu wydawał mi się idealnym pomysłem.
- Jak wolisz, zostawiam tę sprawę w twoich rekach.
Hef odszedł do swojej kajuty. Na środku pokładu chłopcy się rozgrzewali. Gdy skończyli, podeszli do Kaitona.
- Możemy zacząć trening - powiedział nieco podekscytowany Geran
- Spokojnie - rzekł Kaiton - Tos, jesteś pewien, że chcesz z nami trenować?
- No pewnie! - powiedział Tos
- No dobra. W takim razie zaczynajmy. Kolin, tobą się zajmę za chwilę. Geran, dzisiaj nauczysz się materializowania swojej energii. Masz już swoje pokłady mocy. Weź ten miecz i uwolnij trochę energii w reku, aby się z nim powiązać.
- Jak wiązanie się z gotowym mieczem ma mi pomóc w własnoręcznym tworzeniu? - spytał Geran
- Chcę, byś przyzwyczaił się do uczucia posiadania miecza. Powiążesz się z nim. Będzie ci łatwiej tworzyć gotowy miecz, niż kreować go od zera. Z resztą po jakimś czasie i tak się rozpłynie.
Geran zrobił tak, jak powiedział Kaiton. Zaczął trenować odtwarzanie i chowanie miecza.
- Serio? Tworzenie miecza? - spytał Tos - To umiem już od dawna. Sam zobacz.
Kaiton nie wierzył własnym oczom. Tosowi bez najmniejszego wysiłku udało się stworzyć miecz, ktorego nie powstydziłby się nawet sam Hef.
- I jak? - spytał Tos
- No no, jestem pod wrażeniem. Jednak to jeszcze nic nie znaczy. Możesz tworzyć miecze, bo jesteś z rodziny kowali. Zobaczymy jednak, jak radzisz sobie z kontrolowaniem całej mocy. Kolin, chodź. Będziesz trenował walkę z Tosem.
Kolin podszedł. Czuł, jak bardzo moc Tosa wzrastała podczas rozmowy ze Złotobrodym Jackiem. Był podekscytowany. W końcu mógł przetestować swoją dotychczasową moc na kimś "z tej samej kategorii". Z resztą nawet Geran nie skupiał całej swojej uwagi na swoim treningu tylko obserwował ich sparing.
Tos mimo, że posiadał niesamowitą moc, nie miał zielonego pojęcia o walce. Nawet w dzieciństwie udawało mu się unikać kłopotów dzięki niej. Zawsze bawił się z Geranem, a przez swoją krew, od urodzenia miał niezwykłą moc, która później tylko wzrastała i której Geran, przez niski poziom swojej mocy, nie mógł wyczuć. W razie ewentualnych zagrożeń, Tos mógł wyczuć energię napastnika i uciec. W większości przypadków jednak to napastnik uciekał, gdy wyczuł, jak wielką, jak na dziecko, posiada moc. Teraz było inaczej. Tos nie mógł uciec, a Kolin nigdzie się nie wybierał.
Kolin przybrał postawę bojową. Odsunął lewą nogę w tył, prawą ręką osłonił twarz, lewą przygotowywał się do ciosu. Prawą dłoń pozostawił niezaciśniętą, aby ewentualnie sparować cios Tosa. Ten jednak nie bardzo wiedział jak się ustawić. Powtórzył więc czynności Kolina.
Kolin uwolnił swoją moc. Pojawiła się wokół niego aura. Ruszył z dużą prędkością w kierunku Tosa chcąc wyprowadzić cios. Ten ze strachu zamknął oczy. Nie sparował ciosu Kolina. Oberwał w prawy policzek. Cios był tak mocny, że się przewrócił.
- Chyba nie uderzyłem za mocno? - powiedział arogancko Kolin
- Ależ skąd. - odpowiedział Tos - To wszystko na co cię stać? Niepotrzebnie się bałem.
Kolin się nieco zniecierpliwił. Znowu ruszył z dużą prędkością i zaatakował Tosa gradem ciosów, po czym odskoczył. Wnuk Hefa stał nieco pochylony. Kolin był pewny, że zaraz się podda.
- Skończyłeś już? - spytał Tos, Kolin nie dowierzał w podejście Tosa do walki - Teraz moja kolej.
Tos uwolnił część swojej mocy. Pojawiła się wokół niego aura dwa razy większa, niż u Kolina. Postanowił zaatakować w sposób podobny. Ruszył na niego z jeszcze większą prędkością i wyprowadził jeden cios w brzuch. Kolin upadł na kolana.
- Chyba nie uderzyłem za mocno? - powiedział nieco szyderczo Tos
- Ależ... skąd... - odpowiedział przez zęby, oszołomiony przez ból - To tylko... draśnięcie...
Tos i Kolin zakończyli tym samym swój sparing. Tos podał Kolinowi rękę i pomógł mu się podnieść. Kaiton widząc to bił brawo. Rzucił okiem na Gerana. Ten widząc to przestał oglądać swoich przyjaciół i natychmiast skupiał się na treningu.
- No no, jestem pod wrażeniem - powiedział Kaiton - Rozumiem, że nadal chcesz się uczyć?
- No jasne! - powiedział Tos
- Wiesz o tym, że gdy zostaniesz wojownikiem, zawiedziesz swojego ojca i dziadka?
Tos zamknął oczy i uśmiechnął się
- Jeśli stanę się najlepszym wojownikiem, jakiego kiedykolwiek by zobaczyli, raczej nie będą zawiedzeni.
- No jasne! - zaśmiał się Kaiton
- Żebyś tylko dotrzymał słowa. - rzekł Hef wychodząc spod pokładu - Od teraz jesteś uczniem Kaitona. Jeśli masz zostać najsilniejszym wojownikiem jakiego widziałem, lepiej się postaraj. W życiu widziałem niejedno. Nie chcę cię widzieć dopóki nie osiągniesz tego, co sobie postawiłeś za cel. Kaiton, zajmij się nim należycie.
Hef wrócił pod pokład. Odbył ostatnią rozmowę z Tosem. Kolin poszedł się położyć. Brzuch jeszcze go dosyć mocno bolał. Kaiton był razem z kapitanem statku i obserwował morze. Słońce już zachodziło. Geran zdążył opanować materializowanie gotowej broni, jednak zanim zdążył pokazać to Kaitonowi, miecz rozpłynął się.
Następny dzień wyglądał podobnie. Kolin i Tos trenowali walkę. Geran trenował tworzenie własnej broni. Pod koniec dnia udało mu się stworzyć pierwsze ostrze. Nie było ono doskonałe, ale jak na jego poziom mocy było nawet dobre.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz