niedziela, 8 stycznia 2017

4. Trzeci uczeń - część 2

Po wejściu Kaitona do środka, chłopcy szybko zaczęli się nudzić. Nie chcieli siedzieć bezczynnie w miejscu, a zacząć porządny trening. Usiedli pod ścianą domu i czekali. W pewnym momencie po zewnętrznej ulicy rynku przejechał powóz reklamujący pewne wydarzenie. "Właśnie dzisiaj znany wilk morski zawita do naszych doków i pokona strasznego potwora! Zobacz, jak Złotobrody Jack będzie walczył z samym Krakenem!". Taką wieść rozprowadzali heroldowie dookoła rynku. 
- W końcu coś ciekawego. - powiedział Kolin - Dawaj, idziemy do doków!
- Mieliśmy tu czekać. - stwierdził stanowczo Geran
- No dawaj, co się może stać?
- Nigdzie nie idę.
- Słuchaj, ojciec zawsze długo siedzi u kowala. To jego stary znajomy, więc zawsze sobie z nim pogawędzi. Wrócimy zanim on skończy. 
- Ech... No dobra, trochę rozrywki nie zaszkodzi.
Chłopcy wyruszyli w stronę rynku, na którym zaś było wielkie targowisko. Wielu kupców z najróżniejszymi rzeczami, jak i obywateli kupujących te rzeczy. Rynek od doków rozdzielała tylko jedna ulica. Stały przy niej wysokie, piętrowe budynki, zamieszkane przez biedną część ludzi. Jak widać nie każdemu powodzi się tak dobrze. Do doków prowadziła szeroka, pełna ludzi chcących zobaczyć widowisko droga. 
Kolin i Geran przedostali się przez tłum. Znaleźli się w dokach miasta. Wyjątkowo były one pełne tłumów. Zwykle jest tu sporo ludzi z "dzielnicy biedoty", zajmujących się łowieniem i sprzedażą ryb. Na północ znajdował się wojskowy magazyn, natomiast na południu, port, ten sam, z którego wypływała rodzina Gerana. 
Tłumy zebrały się przy samym brzegu. Był on oddzielony liną przewiązaną co jakiś czas o słupek z drewna, dla bezpieczeństwa. Chłopcom jakoś udało się przedostać. Widzieli oni stojące na najdłuższym molo osoby. Był to Złotobrody Jack wraz z kilkoma ludźmi. 
- Ja, Złotobrody Jack... - Powiedział bardzo donośnym głosem
- Dlaczego on mówi tak głośno? - spytał Geran
- Pewnie tych kilku gości obok niego to magowie - rzekł Kolin - i jednym z nich jest pewnie mag wiatru.
- Co ma wiatr do głosu?
- Może w porównaniu z Thoenami jesteśmy zacofani technologicznie, ale mamy jako taką wiedzę. Mag wiatru może kontrolować powietrze, a dźwięk rozprzestrzenia się własnie przez cząsteczki powietrza.
- ...Mam zamiar na waszych oczach - Mówił dalej Złotobrody Jack - pokonać bestię, której boi się niejeden wilk morski. Zapewne spytacie "A skąd Kraken wziął się tak blisko naszego miasta?". Własnie po to są ze mną te dwa szczury lądowe, nazywające siebie magami. Ale dość tego gadania. Zacznijmy występ!
Magami będącymi z Jackiem była młoda, dwudziestoletnia Akura, czarodziejka wody, oraz dwudziestodwuletni Winston, mag Wiatru. Akura zaczęła wykorzystywać moc swojego żywiołu. Był to kluczowy moment całego przedstawienia. Czarodziejka miała na celu przyzwanie samego Krakena, by Jack go pokonał. Stało się jednak coś niespodziewanego. Na molo wbiegł chłopak, mniej więcej w tym samym wieku co Kolin i Geran. Chciał powstrzymać Akurę przed przyzwaniem Krakena. 
- Wynoś się chłopcze! - Krzyknął Jack - Zaraz będzie nieprzyjemnie!
Chłopak nie posłuchał. Biegł dalej. Nie zdołał jednak dopiąć swego. Z wody wynurzył się niesamowitej wielkości potwór. Była to wielka paszcza pełna zębów, otoczona niesamowicie wielkimi mackami. Tłum zaczął szaleć. Molo było dość długie, jednak Kraken z łatwością dosięgnął macką chłopca. wepchnął go do wody z niesamowitą prędkością. 
- Akura! Ratuj go! - Krzyknął Jack!
- Ale... Ja nie umiem pływać! - powiedziała spanikowana Akura
- Jesteś magiem wody i nie umiesz pływać?! Cholera jasna! 
Zanim Jack wydał kolejne polecenie ratunku, spostrzegł, że dwóch chłopaków wskoczyło do wzburzonej przez Krakena wody. Byli to Kolin i Geran. Chcieli oni uratować tonącego chłopca. Kraken korzystając z nieuwagi Jacka uderzył macką w molo, łamiąc je na końcu. Jack jednak nie dał się zaskoczyć, skoczył w ostatniej chwili na ogromną wysokość w kierunku potwora. W locie zmaterializował swoją energię w broń - Harpun. Wbił go w jedną ze szczęk Krakena. Sprawiło mu to ból, więc wydarł się wniebogłosy. Jack wskoczył potworowi do paszczy. Zdawać by się mogło, że to głupota. Ten jednak dobrze wiedział co robi. Wygenerował tak potężny pocisk energii, że gdy puścił go w którąkolwiek stronę, Krakena wysadziło. 
Szczątki opadały na ziemię jeszcze przez kilka minut. Po walce Jack stojąc na niezniszczonej części molo próbował wypatrzyć chłopców. Jego oko stało się dziwnie czerwone. Drugie stracił prawdopodobnie w jednej z wcześniejszych walk. Na jego miejscu była skórzana opaska. 
Spośród całego tłumu udało mu się ich wypatrzyć. Kierowali się do jednego z pobliskich magazynów rybnych.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz