Kolin i Geran trzymając chłopca na plecach weszli do magazynu. Chłopiec nie oddychał. Kolin położył go na ziemi, po czym uciskał go w klatkę piersiową. Zadziałało. Chłopak odkaszlnął resztki wody i podniósł się.
- Kurde, dzięki! - powiedział chłopak, patrząc na Kolina i Gerana - Uratowaliście mi tyłek. Zaraz... Geran?
- Tos? - spytał Geran
- Zaraz... Wy się znacie? - spytał zmieszany Kolin
Chłopcy usiedli w kółku i zaczęli rozmawiać.
- Kolin... - zaczął Geran - Poznaj Tosa, mojego starego znajomego. Tos, to jest Kolin, syn władcy ludzi, Kaitona.
- Miło poznać - powiedział Tos, podając rękę Kolinowi
- Więc Tos, opowiadaj, co tam u ciebie? Myślałem, że już nie wrócisz na Kreatonis.
- Ale jednak tu jestem. - zaczął Tos - Wiesz Geran, że kilka lat temu przeprowadziliśmy się na ziemie wspólne. Ojciec został tam nowym kowalem i chciał mnie uczyć swojego fachu. Ja jednak nie chcę tego. Chcę zostać wojownikiem. I nie obchodzi mnie zdanie ojca czy dziadka. A jestem tu dlatego, żeby dziadek mnie przekonał do zmiany zdania.
- Twój dziadek... jest kowalem? - Spytał Geran
- Tak. Nigdy nie czułeś tej ogromnej, bijącej od członków mojej rodziny mocy?
- No cóż...
- Chwila. - przerwał Kolin - Jeśli twój dziadek jest kowalem i tu pracuje... O cholera!
- Co jest Kolin? - spytał Geran
- Mój ojciec poszedł do kowala najpewniej po miecz dla ciebie, Geran.
- Sugerujesz że... - zaczął Tos
- Pewnie już nas szukają. - Odpowiedział Kolin
- Widzisz? Mówiłem ci, że nie zdążymy wrócić - powiedział Geran
- Nie zaczynaj - powiedział Kolin
Chłopcy usłyszeli kroki. Schowali się za skrzynię. Ktoś wszedł do magazynu.
- Wyłaźcie chłopcy, wiem, że tam jesteście! - Powiedziała tajemnicza postać
Chłopcy wyszli i spostrzegli, kto wszedł. Był to Złotobrody Jack. Dało się spostrzec, jak jego oczy zmieniały kolor z czerwonych na jasnoniebieskie.
- Hej! Znalazłem ich! - Krzyknął na zewnątrz magazynu. Dołączyli do niego Kaiton wraz z Hefem.
- Tu jesteście! - Powiedział wściekłym tonem Kaiton - Co wy sobie myślicie?! Kazałem wam na mnie czekać! Nie wyraziłem się jasno?!
- Przepraszamy - powiedzieli jednocześnie Geran i Kolin, kuląc głowy. Nie widzieli oni jeszcze wściekłego Kaitona.
- Myślicie, że zwykłe "przepraszamy" wystarczy?!
- Kaiton, odpuść. - powiedział spokojnym głosem Hef - widzę, że nie tylko twoje zguby się znalazły.
- Jesteście cali mokrzy. - powiedział nieco spokojniejszym ale nadal wkurzonym tonem Kaiton - Chodźcie, niedaleko jest niezły bar rybny. Tam nam opowiecie co żeście zmalowali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz