czwartek, 8 grudnia 2016

2. Wrodzona moc - część 6

Słońce znowu uniosło się ponad horyzont. Geran powoli otwierał oczy. Leżał w tym samym miejscu, w którym poprzedniego dnia upadł na ziemię. Czuł się dziwnie. Po wczorajszym wybuchu gniewu Geran zyskał na stałe część mocy, którą dysponował. Usiadł, kładąc ręce na kolana. Zobaczył Kolina ponownie siedzącego na klifie. Ten nie spał. Siedział, patrząc w niebo całą noc, niekiedy wyłapując spadające gwiazdy. 
- Długo tak siedzisz? - Spytał Geran, wstając z gleby
- Od kiedy zasnąłeś. - Odpowiedział Kolin, nawet na niego nie patrząc - Widzę, że nasza walka się opłaciła. W końcu czuję twoją moc. 
- Walka? Ach tak! Wybacz, nie bardzo pamiętam, co się wczoraj wydarzyło, ale od kiedy wstałem dziwnie się czuje. 
- Pewnie czujesz swoją moc. Przy okazji czujesz też moją. 
- Mogę czuć czyjąś moc?
- A myślisz, że jak mój ojciec wiedziałby, że to ja zniszczyłbym drzewo? Wyczułby twoją energię, nawet jeśli byłaby tak mała, jak przed naszą walką. 
- Myślałem, że to jakaś specjalna zdolność, którą posiadają tylko władcy...
- Nie, wyczuć czyjąś moc może każdy, kto podniósł swoją moc ponad poziom zwykłego człowieka. Ponadto odkryłem, że im większą ma się moc, tym dokładniej możesz określić czyjąś moc. Teraz prawdopodobnie czujesz ode mnie bardzo stłumioną energię. Jak już się wyrobisz, będziesz czuł ją bardziej dokładnie. 
- Dobra, to teraz mi powiedz jak mam uwolnić energię. Mówiłeś, że to naturalne ale możesz mi chyba powiedzieć, jak ty to robisz.
- Hmm... Z tego co zauważyłem u siebie, uwolnić energię można skupiając się na czymś, w co chcesz ją nakierować. Spróbujmy! Stań tam i skup się na drzewie.
Jak powiedział Kolin tak Geran zrobił. Stanął w wyznaczonym miejscu i skupił całą swoją uwagę na drzewie. Myślał tylko o jego zniszczeniu. Nic innego się na tę chwilę nie liczyło. Czuł, że jego energia rośnie. Wokół jego ciała pojawią się aura. Fale mocy szły od jego stóp do głowy. W końcu ruszył z niesamowitą prędkością w stronę drzewa. Uderzył z całej siły, wyzwalając całą zebraną energię. Cios nie zniszczył drzewa. Przełamał jednak korę i trochę je uszkodził. 
- Jesteś na dobrej drodze. - powiedział Kolin - Potrafisz już wyprowadzić dobry cios. Teraz problem polega tylko na twojej mocy. Jest jej za mało.
- Więc co mam zrobić? Znowu się wściec?
- Nie mamy czasu na poważniejszy trening, więc wściec się to jedyne rozwiązanie.
- To na co czekasz? Zdenerwuj mnie! Dawaj, walczmy jeszcze raz!
- To nie takie proste. Nie mogę cię wkurzyć gdy tego chcesz. Chociaż w sumie...
- Co? Wymyśliłeś jak mnie wkurzyć?
Kolin nawet nie odpowiedział. Od razu uderzył Gerana w twarz. 
- Hej! - krzyknął Geran - Za co to było?
- Chcesz się wkurzyć? Nic tak nie pobudza złości jak atak znienacka. Na co czekasz? Spróbuj się obronić. Teraz masz na nią większe szanse.
Kolin atakował dalej. Wykonał kilka ciosów w głowę i w brzuch. Geran może i posiadał większą moc niż wcześniej, ale jego zdolności walki pozostawały wiele do życzenia. Każdy cios Kolina był trafiony, po ostatnim z serii Geran upadł, wyrwał trochę trawy po czym próbował wstać. Nie udało mu się. Podczas wstawania Kolin kopnął go w brzuch. Geran upadł na plecy. Jego rany nie były zbyt mocne. Kolin mimo że go atakował, nie uwolnił swojej mocy. 
Kolin chwycił Gerana za ubranie i go podniósł. 
- I ty chcesz się uczyć u mojego ojca? - krzyknął - Ty chcesz zostać egzekutorem? 
- Nigdy nie... twierdziłem... że chcę... zostać... - Geran ledwo mógł wydusić z siebie te słowa 
- Nie? To po co się szkolisz? Żeby ojciec był z ciebie dumny? Twój ojciec ma cię gdzieś! Opuścił cię. Cała twoja rodzina cię opuściła. Zostałeś sam. 
- Nie mów... Tak... O mojej... rodzinie... - Energia Gerana się wzburzała
- Co tam mówisz?
- Nigdy więcej... Nie mów tak... O mojej rodzinie!
Krzycząc to, Geran wyzwolił z siebie więcej energii niż kiedykolwiek. Jego moc aż odepchnęła trzymającego go Kolina. Aura wokół Gerana była wielka. Dokładnie o coś takiego przez cały czas chodziło Kolinowi. Szybko pobiegł w odpowiednie miejsce i sam uwolnił swoją energię. Geran cały czas zwiększał swoją moc. Jego wściekłość narastała. 
W pewnym momencie Geran ruszył z niesamowitą prędkością w kierunku Kolina. Wymierzył ku niemu cios. Włożył w to uderzenie całą swoją energię. Kolin zajął idealną pozycję, ale mimo to ledwo uniknął ataku. Jego plan jednak się powiódł. Geran rozpędził się do takiego stopnia, że uderzył też drzewo stojące za Kolinem. To samo drzewo, które miał zniszczyć w ciągu trzech dni. Złamało się. Uderzenie było tak silne, że dosłownie wyrwało trzon z pnia. Spadło ono w dół klifu. 
- Ty cwany lisie... - powiedział wyczerpany Geran, śmiejąc się z sytuacji - Taki był twój plan?
- Nie, - odrzekł również nieco wyczerpany Kolin - mój plan powiódłby się wczoraj, gdybyś nad sobą zapanował.
- Ha! widziałeś ten cios? Miałeś szczęście, że cię nie trafiłem.
- Nie szczęście, a umiejętności. Pamiętaj, że musisz się jeszcze wiele nauczyć. Między innymi jak wyprowadzać ciosy tak żeby trafić przeciwnika. 
Geran uśmiechnął się. Popatrzył w stronę morza. 
- Tak czy inaczej wracajmy. Jestem głodny a mam już dosyć zasady "zjesz to co zdobędziesz".
- Chyba raczej co ja zdobędę.
Kłócili i dogryzali sobie jeszcze długi czas podczas powrotu do domu. Moc Gerana była większa, ale jeszcze daleko jej było do poziomu Kolina. Nie mogli się doczekać powrotu do domu, zjedzenia porządnej kolacji, wyspania w wygodnym łóżku...


Koniec rozdziału drugiego, Wrodzonej mocy. Początek następnego rozdziału jak zwykle w niedzielę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz