niedziela, 4 grudnia 2016

2. Wrodzona moc - część 5

Do końca dnia Kolin był zły na Gerana. Nie odzywał się do niego przez większość czasu. Rzekł tylko kilka słów, dając mu do jedzenia kawałek upolowanego niedźwiedzia. 
- Najedz się, - powiedział Kolin - ostatni raz daję ci jedzenie.
- Co? Nie żartuj. 
- Nie dostaniesz ode mnie jedzenia dopóki nie rozwalisz tego głupiego drzewa.
Geran zdziwił się. Nie spodziewał się takich konsekwencji po wypadku z jeleniem. Kolin postanowił być bardziej konsekwentny wobec niego. Uważał, że jeśli tego nie zrobi, Geran nigdy nie zniszczy drzewa. 
Geran wstał i odszedł od ogniska. Stanął przy drzewie. Położył na nim rękę. Zastanawiał się, jak ma zwiększyć swoją moc. Zaczął uderzać w drzewo. Walił w nie ze wściekłością. Nic to jednak nie dawało. 
- Daj spokój! - powiedział Kolin - Mówiłem ci, zwykłym uderzaniem wiele nie zdziałasz.
- Och zamknij się! - krzyknął Geran - Tylko byś narzekał ale poradzić mi coś to już nie poradzisz. 
- Nie mam co ci radzić.
- A ty? Niby jak zwiększałeś swoją moc? Nie wierzę w to, że miałeś taką moc od urodzenia.
- Była na pewno większa niż twoja w tej chwili. Jestem synem władcy. Odziedziczyłem po nim część mocy. Poza tym zwiększałem ją poprzez walkę z ojcem. Kompletnie mi nie szło, ale przynajmniej ilość energii rosła. 
- Skoro tak, może my też powinniśmy walczyć?
- Może i tak.
Geran i Kolin stanęli zwróceni ku sobie, kilka metrów od siebie, pomiędzy ogniskiem a drzewem, które ma zostać zniszczone. Geran ruszył w kierunku Kolina. Wyprowadził cios z prawej strony. Kolin uniknął go bez większych problemów. Jego długie, ciemne włosy spięte w kitę zafalowały w powietrzu. Następny cios Gerana był z lewej strony. Atak ponownie był nietrafiony. Wyprowadził jeszcze jeden atak. Tym razem Kolin nie uniknął go, a złapał Gerana za pięść. 
- Z taką mocą atakujesz to drzewo? - Spytał Kolin - Nie powinienem się dziwić, że nic nie możesz zrobić.
- Zamknij się!
Geran zaatakował drugą pięścią. Kolin ponownie złapał pięść, tym razem drugą ręką. Ręce Gerana były proste, Kolina natomiast skrzyżowane. Syn Kaitona jednym ruchem zmienił tą pozycję. Zadał ból Geranowi. Następnie wykopał go dwa metry do przodu. 
Geran czuł wściekłość. Czuł, jak coś się w nim gotuje. Wokół niego pojawiła się aura. Była ona większa i jaśniejsza nawet od aury Kolina. 
-Świetnie! - krzyknął Kolin - Masz moc! Teraz pospiesz się i rozwal to drzewo!
Geran nie posłuchał. Emocje przejęły nad nim kontrolę. Ruszył na Kolina z niewiarygodną prędkością. Uderzył go w lewy policzek. Cios był tak silny, że Kolin opadł na ziemię, kilka metrów dalej. Aura Gerana zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Syn Gorusa dał upust wściekłości i włożył całą swoją moc w ten jeden cios. Kolin wstał.
- Ty idioto! Czemu nie zniszczyłeś drzewa?!
Geran nie odpowiedział. Opadł z sił. Był tak zmęczony, że natychmiastowo zasnął. Słońce już zaszło. Jedyne co pozostało Kolinowi to patrzenie w gwiazdy i przeczekanie bólu, jaki zadał mu Geran. 



Przepraszam za obsuwę, prawie zapomniałem, że dzisiaj niedziela. Poza tym przed chwilą wróciłem z kina z "Fantastycznych zwierząt...". Całkiem fajne ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz