Słońce było na niebie już od kilku godzin. Geran zaczynał się budzić. Podniósł się z ziemi i usiadł. Rozejrzał się swoim zaspanym wzrokiem szukając Kolina. Ten siedział nad klifem. Patrzył, zamyślony w morze. Obserwował fale uderzające w skały, które niegdyś były częścią klifu.
- O czym tak myślisz? - Spytał zaspany Geran
- O czym myślę? Myślę o tym wszystkim. O moim ojcu. O egzekutorach. O tym do czego to wszystko zmierza. Świat nie ogranicza się tylko do Grineal, a mój ojciec nie widzi świata poza tymi pięcioma wyspami. Wszystko co go obchodzi znajduje się tutaj. Nie szkolę się po to, aby zostać egzekutorem. Wiesz dlaczego? Bo oni stacjonują tylko na tych pięciu przeklętych wyspach. Chcę się tylko wyszkolić. Po treningu wyjadę przy pierwszej okazji.
- Widzę, że już masz plan na to wszystko. Gdzie chcesz wyjechać?
- Nie wiem jeszcze. Pewnie wybiorę się na statek prosto na kontynent. Ludzie aż tak nie różnią się od Thoenów. Kto wie, może się tam nauczę czegoś nowego. - Kolin wstał - Przepraszam, zawsze budzę się wcześnie rano i tylko siedzę i rozmyślam o rzeczach, na które i tak nie mam wpływu.
Dzień zapowiadał się pięknie. Na niebie nie było ani jednej chmury. Kolin znowu chciał coś upolować. Zatrzymał go jednak Geran.
- Zaczekaj! - powiedział
- Co? Nie widzisz że chcę zdobyć dla nas jakieś żarcie?
- Mogę iść z tobą?
- Co?! A niby czemu miałbyś ze mną iść? Z twoją mocą i tak mi się nie przydasz.
- Pomyślałem, że mógłbym się czegoś nauczyć, obserwując cię. Może zauważę coś, co pomoże mi uwolnić trochę mocy.
- Nie zdobędziesz mocy tylko patrząc.
- Nie zdobędę też mocy waląc w to drzewo bez sensu.
- Ech... Jak chcesz. Możesz iść. Tylko postaraj się mi nie przeszkadzać.
Szli już kilka minut wgłąb lasu. Wspięli się na górkę, na której było kilka drzew. Kolin wskoczył na gałąź jednego z nich, aby mieć lepszy widok na teren. Rozejrzał się w lewo, w prawo i zauważył piękny okaz jelenia. Wytworzył miecz ze swojej energii. Przeszedł po gałęziach kilka metrów. Zbliżył się do zwierzyny na zasięg nie większy niż 5 metrów. Uważał, aby nie spłoszyć celu. Skoczył. Miecz był skierowany ostrzem do dołu, aby wbiło się w kark jelenia.
W momencie skoku Kolina Geran niechcący złamał gałąź leżącą na ziemi swoim krokiem. Jeleń podniósł głowę. Spadający Kolin wiedział już, że nie upoluje go tym jednym ciosem. Spadł na ziemię uginając kolana. Miecz zaczepił się o poroże. Zwierze automatycznie się spłoszyło i uciekło. Miecz Kolina rozpłynął się w powietrzu. Syn Kaitona strasznie się zdenerwował na Gerana.
- Wiesz co? - rzekł Kolin, głosem pełnym pretensji - Może to już czas, byś wrócił do swojego drzewa?
- Przepraszam. - odpowiedział Geran z nutką strachu w głosie, odwracając wzrok od złowieszczych oczu Kolina, które pod wpływem złości stały się jeszcze bardziej przerażające - To już się nie powtórzy.
- Mam nadzieję...
Szli dalej w nieco bardziej ponurej atmosferze.
Następne zwierze jakie zauważyli, to niedźwiedź. Spał on przy wejściu do jaskini.
- Jeśli element zaskoczenia będzie po naszej stronie - pomyślał Kaiton - powinniśmy go zabić.
Kaiton zmaterializował ponownie swój miecz. Podkradł się do niedźwiedzia. Geran patrzył uważnie zza przewróconego pnia. Rozległ się ponownie odgłos łamanej gałęzi. Tym razem to Kaiton nie stąpał uważnie. Na jego nieszczęście zrobił to zbyt blisko niedźwiedzia. Bestia obudziła się, stanęła na tylnych łapach i zaryczała na Kaitona. Młody myśliwy jednak nie okazywał przerażenia. Uwolnił swoją energię, tworząc wokół siebie aurę. Wykonał potężny cios w brzuch niedźwiedzia. Bestia została przesunięta o półtora metra, po czym przewróciła się. Wtedy Kaiton skoczył na nią w podobny sposób jak na jelenia. Przebił mieczem szyję niedźwiedzia. Była to jego największa zdobycz w życiu. Razem z Geranem wzięli ją do ich "obozowiska". Atmosfera między nimi nadal była ponura, ale już w mniejszym stopniu niż poprzednio.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz