Gorus doskonale wiedział gdzie szukać egzekutorów. Przed kilkoma laty sam był jednym z nich. Jednakże pewnego dnia odkrył coś, co zmieniło jego poglądy. Gdy zmarł Geran – Jego ojciec, Gorus chciał sprzątnąć jego biuro. Sprzątając natknął się na pewne dokumenty. Nigdy wcześniej ich nie widział. Gdy otarł je z kurzu, zobaczył na nich pieczęć używaną przez klinikę. Otworzył je. Gdy je przeczytał, nie wiedział co powiedzieć. Geran, ojciec Gorusa, miał brata bliźniaka. Brata, którego zabili egzekutorzy. Gorus jako jeden z nich nigdy nie pomyślał o tym jak mogą czuć się osoby, których dzieci zostają zamordowane. Wiedział że matka jego ojca musiała czuć się okropnie z tego powodu. Właśnie wtedy Gorus postanowił, że odejdzie z egzekutorów. Ku czci Gerana poprzysiągł też nazwać swojego pierwszego syna jego imieniem.
Gorus biegł w dół schodów do piwnicy medycznej. Chwycił za klamkę. Nie zdołał otworzyć drzwi. Coś go obezwładniło. Nałożono na niego ciemny worek. Prowadzony przez napastników wszedł do piwnicy. Przywiązano go do krzesła i zdjęto worek. Jego oczom ukazał się główny dowódca egzekutorów oraz wielki stół. Na stole leżał mały Tron.
- Witaj Gorus - rzekł dowódca - Dawno żeśmy się nie widzieli.
- Czego ode mnie chcesz? - Spytał wściekły Gorus.
- Jak to czego? Wiesz jak bardzo mnie wkurzyłeś gdy odszedłeś z egzekutorów? Jeden z najbardziej utalentowanych zabójców. Zabijałeś bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. I co? I odszedłeś bo znalazłeś jakiś papier po ojcu.
- Egzekutorzy to tylko pieski które zabijają za odpowiednią cenę! Was nie obchodzą konsekwencję waszych czynów. Was obchodzą tylko pieniądze.
- I co z tego? Nie zmienisz tego jak to funkcjonuje. Płacą nam za to że zabijamy. Zabijanie bliźniaków-noworodków należy do naszych obowiązków. Wiesz przecież jak to działa.
Gorus wściekł się. Jego energia rosła. Wokół niego zaczęła się pojawiać dziwna, nietypowa aura. Gdy inni wojownicy uwalniają swoją moc, również pojawia się aura. Jednak aura Gorusa była inna. Jego moc była tak wielka, że zaczęła się materializować w formie spiralnej, jasnoniebieskiej wiązki otaczającej jego ciało. Taka energia jednak nie mogła być osiągnięta przez każdego. Trzeba spełnić pewne wymagania aby to osiągnąć. Poza tym tylko co drugie pokolenie mogło uzyskać taką moc. Ze względu na rzadkość pojawiania się tego zjawiska nawet wśród najlepszych wojowników, nazwano to formą Astralną.
Z taką potęgą Gorus mógł bez problemu przerwać linę własną siłą. Na jego twarzy był spokój. Jednak w środku płonął nienawiścią. Wstał. W błyskawicznym tempie zmaterializował ze swojej energii dwa miecze. Chwycił je i przebił głowy egzekutorów, którzy go przywiązali. Nawet na nich nie spojrzał. Jego wzrok był skierowany ku swojemu dawnemu dowódcy. Ten widząc tę scenę również uwolnił swoją energię, zmaterializował z niej swój miecz. Zaczęli walkę. Ruchy ich mieczy były tak szybkie że ledwo można było je dostrzec. Dowódca egzekutorów idealnie blokował ataki Gorusa. W pewnym momencie ojciec niemowlaka nie zdołał zablokować ataku. Zyskał ogromną ranę na klatce piersiowej. Dodatkowo został odepchnięty kopnięciem w stronę ściany. Ledwo mógł się pozbierać.
- Zaniedbałeś trening, Gorus. – rzekł arogancko dowódca egzekutorów – Teraz nie pokonasz mnie nawet w formie Astralnej.
Gorus spojrzał na stół. Potężne cięcie które go zraniło, trafiło również Trona. Dzieciątko miało ranę ciętą nad prawą stroną czoła. Widząc to Gorus stał się jeszcze bardziej wściekły, a tym samym zyskał jeszcze więcej mocy. Zaczął poruszać się tak szybko, że zniknął z pola widzenia przeciwnika. Krótko po tym jednym płynnym ruchem odciął mu głowę.
Uspokoił się. Na jakiś czas zatamował krwawienie płaszczem poległego dowódcy, oraz wyrwał z niego rękaw, by zakryć ranę Trona. Wziął syna na ręce. Uspokajał jego płacz. Słyszał, że zbliżają się następni. Wystrzelił pociskiem z resztek swojej energii w sufit. Wyskoczył z niego i uciekł. Egzekutorzy, znaleźli tylko ciało ich dowódcy. Chcieli je przenieść, pochować. Prawie wszyscy wyszli z piwnicy. Jeden został. Pod leżącą głową dowódcy znalazł zakrwawiony liścik. Przeczytał go.
- "Śmierć waszego dowódcy to robota niejakiego Gorusa. Zrobił to, by uratować skazanego na śmierć bliźniaka. Możecie z nim zrobić co zechcecie. Wasz zaufany przyjaciel X...". Cholerna krew. Kim może być X? Nigdy o nim nie słyszałem. No nic. Pójdę złożyć raport... komuś.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz