niedziela, 27 listopada 2016

2. Wrodzona moc - część 3

- Nie mogę uwierzyć, że utknąłem tu razem z tobą - Powiedział zdenerwowanym głosem Kolin - Słońce już zachodzi a ty nawet nie zrobiłeś wgniecenia w tym drzewie.
- Może zamiast narzekać poradziłbyś mi coś? Na przykład jak mam wydobyć moc?
- To tak jakbyś spytał jak masz się załatwić. To przychodzi naturalnie, nie wiem jak mam ci to wytłumaczyć. 
Geran był już zmęczony waleniem w drzewo. Zażył nasiono kretony by uleczyć rany na ręce. 
- Przydałoby się znaleźć jakieś jedzenie. - rzekł Geran, któremu zaburczało w brzuchu.
- Nawet nie myśl, że będę jeszcze dla ciebie polował. Nie ma mowy. Idę upolować coś dla siebie. Ty poszukaj sobie jakichś owoców czy czegoś. 
Kolin wyruszył na polowanie. Uwolnił swoją aurę, zmaterializował swoje ostrze i wbiegł wgłąb lasu. Geran został sam. Chciał zrobić ognisko, gdyż robiło się ciemno. Wziął trochę gałązek z ziemi i próbował rozpalić ogień. Raz za pomocą kamieni. Drugi raz za pomocą kręcenia patykiem. Wszystkie próby były bezskuteczne. Słońce znajdowało się już w połowie za horyzontem, tworząc przy tym jeszcze bardziej niesamowity widok. Geran był zły. Zły na siebie. Był wściekły że nic mu nie wychodziło. Mimo że nie był tego świadom, jego moc nieznacznie rosła. Wokół jego zaciśniętej pięści pojawiła się rzadka aura. Rozproszyła się jednak przez powrót Kolina. 
Polowanie można było uznać za udane. Udało mu się upolować dwie mewy, jelenia i krokusina. Ten ostatni to mały gryzoń, który potrafi kamuflować się wśród roślin. Najlepiej mu to wychodzi wśród kwiatów krokusa, stąd jego nazwa. 
- A ty co? - Spytał złym tonem Kolin - Nawet ogniska nie potrafisz rozpalić? Patrz jak to się robi.
Kolin położył na ziemi swoje zdobycze. Zmaterializował trochę swojej energii w pocisk, po czym wystrzelił go w kupkę gałęzi. Zapalił się ogień. Geran zrozumiał jak bardzo jest za Kolinem w tyle i że nie warto się z nim kłócić.
Słońce zaszło. Syn Kaitona smażył upolowaną mewę na rożnie z grubszych gałęzi. Geran siedział skulony pod drzewem, które miał zniszczyć. Było mu zimno. Nie siedział przy ognisku. Uważał że na nie nie zasłużył. Kolin jednak nie był wytrwały w tym co powiedział. Zrobiło mu się trochę żal Gerana. Zaproponował mu przy przysiądnięcie się. Geran jednak odmówił. Syn Gorusa nie mógł jednak patrzeć jak Kolin je swoją zdobycz. Burczało mu w brzuchu, a nasionami kretony się nie naje. 
- Chyba jednak się przysiądę - powiedział podchodząc do ogniska
- Jak chcesz
- Mogę kawałek? Cały dzień jadłem tylko te nasiona...
- Trzymaj - Powiedział odrywając nóżkę i podając ją Geranowi
- Dzięki
Geran ugryzł pysznie wyglądającą nogę. Była przepyszna. Z głodu jednak nie mógł się nacieszyć zbyt długo smakiem. Zjadł ją zbyt szybko. 
Po chwili pogawędki między chłopcami Geran spytał Kolina:
- To jak? Naprawdę nie masz jak mi doradzić jak uwolnić moc? Naprawdę nie masz żadnego pomysłu jak ją zwiększyć?
- Być może jest pewien sposób w jaki prawie zawsze zyskasz przypływ mocy.
- Serio? - Spytał podniecony Geran - Mów! Mów szybko! Co to?!
- Uspokój się! Zwiększyć moc poza treningiem można w jeden sposób. Muszą na ciebie oddziaływać silne emocje, najlepiej negatywne. Jeszcze nie słyszałem o kimś, kto osiągnął jakąś niesamowitą moc w stanie euforii. Być może istnieją jeszcze inne sposoby, jednak na tę chwilę przychodzi mi na myśl tylko to.
- Negatywne emocje, tak? No cóż, będzie ciężko. Tak czy inaczej dzięki za pomoc.
- Nie ma sprawy.
Po zjedzeniu swoich posiłków młodzi adepci znaleźli w miarę wygodne miejsca i poszli spać.
Tak zakończył się pierwszy dzień treningu Gerana.

czwartek, 24 listopada 2016

2. Wrodzona moc - część 2

Geran wstał już o wschodzie słońca. Nie mógł się doczekać treningu. Umył się i zjadł syte śniadanie. Następnie wyszedł na ogród, gdzie czekał już Kaiton i pewien młody chłopak. 
- Geran! - Krzyknął Kaiton - Chyba się jeszcze nie poznaliście, to jest mój syn Kolin. Kolin! - zwrócił się do syna - Poznaj Gerana. Jest synem mojego dawnego ucznia Gorusa.
- Miło mi - powiedział Geran.
- Jasne... - odpowiedział suchym tonem Kolin. 
- Więc... Zaczynajmy trening! - powiedział Kaiton - Geran, czy ojciec nauczył cię jakichś podstaw korzystania z energii?
- Niestety nie umiem nic a nic - zawstydził się Geran
- Ha! - zaśmiał sie Kolin - Ja już potrafię miotać własnymi pociskami energii. Niepotrzebnie się martwiłem. 
- Kolin!
- Przepraszam tato, to było nie na miejscu.
- Geran, skoro nie znasz podstaw korzystania z energii, zgaduję, że twoja siła jest na poziomie zwykłego czternastolatka. Widzę jednak w tobie potencjał. Masz wrodzoną moc. Trzeba ją tylko wydostać na zewnątrz. Chodź ze mną, pokażę ci coś. 
Dwóch uczniów poszło za Kaitonem najbardziej zarośniętą ścieżką w ogrodzie. Kolin już się domyślał, gdzie jego ojciec chce zabrać Gerana. Syn Gorusa czuł niepokój. Szli już kilkadziesiąt minut. Było pewne, że już nie są na terenie domu władcy ludzkości. 
W końcu doszli do swojego celu. Był to szczyt klifu. Widok na morze był niesamowity. Nad klifem były trzy złamane pnie i kilka żywych drzew. 
- W tym miejscu - rzekł Kaiton - zaczynał się trening każdego mojego ucznia. W miejscu złamanych pni stały kiedyś drzewa. Na tym polega twoje zadanie, Geran. Musisz obudzić w sobie wrodzoną moc. Musisz skupić ją w swojej pięści, a następnie uderzyć w jedno z drzew tak, aby je złamać. Gdy to zrobisz, będziesz już miał nieco większy zasób energii, i wiedzę w jaki sposób ją ukierunkować. 
- Jasne,  poradzę sobie - odrzekł Geran
Tak naprawdę to było kłamstwo. Geran kompletnie nie wiedział, jak ma się do tego zabrać. Spróbował więc po prostu uderzyć w drzewo z całej siły. Myślał że skoro ma wrodzoną moc to pójdzie jak z płatka. Jakże się mylił. Drzewo cały czas stało w miejscu a jedyne co zyskał Geran, to ból ręki. 
- Ale z ciebie słabiak! - krzyknął Kolin
- Zamknij się!
- Geran, - rzekł Kaiton przerywając im kłótnię - zwykłym uderzeniem bez jakiegokolwiek użycia energii nigdy nie złamiesz drzewa. Zrobimy tak: Masz trzy dni na złamanie tego drzewa. Jednakże dopóki go nie złamiesz, nie ruszysz się z tego klifu. 
- Co?!
- Masz tu nasiona pewniej rośliny, kretony. Zjedz jedno a twoje rany się zasklepią. No może oprócz ran miłosnych... Zażyj je dopiero gdy twoja ręka zacznie krwawić od nieudanych prób. Jeśli chodzi o jedzenie to masz wolną rękę. To całkiem dzikie tereny. Masz dużo zwierzyny. Tylko nie jedz nasion z głodu. Nie mają żadnych wartości odżywczych, więc się nimi nie najesz. Ja wracam, oprócz szkolenia was mam jeszcze swoje obowiązki. 
- Frajer - zaśmiał się Kolin.
- Zostajesz razem z nim.
- Co?! - powiedzieli obydwaj uczniowie w tym samym momencie.
- To co usłyszeliście. Dopóki Geran nie złamie tego drzewa, żaden z was nie ma prawa wrócić do domu. Ja idę. I jeszcze jedno. Kolin, nawet nie myśl o złamaniu tego drzewa samemu. Rozpoznam, czy to Geran złamał drzewo po jego ilości mocy. Do zobaczenia za trzy dni. 
Kaiton odszedł w głąb lasu.

niedziela, 20 listopada 2016

2. Wrodzona moc - część 1

- Synu - Rzekł Gorus - pamiętaj, kochamy cię, kochaliśmy i będziemy kochać. Przedyskutowaliśmy sporo z mamą. Zostaniesz w Grineal pod opieką Kaitona. Rób wszystko co ci powie. Kiedyś też dorastałem pod jego dachem i wyszedłem na ludzi.
- Polemizowałabym... - wtrąciła się Lisa
- Bardzo śmieszne Lisa - zwrócił się do żony - Geran. Nie wiem kiedy ale wrócimy do Kraju Czterech. Gdy już się zobaczymy, masz być niesamowitym wojownikiem.
- Spokojnie tato - odpowiedział Geran - Będę lepszym wojownikiem niż mógłbyś sobie wyobrazić!
Gorus wstał. Uśmiechnął się dumnie do swojego syna i rzekł:
- Mam taką nadzieję, nie zawiedź mnie. Do zobaczenia synu - powiedział kładąc dłoń na jego ramieniu.
Gorus i Lisa po długich pożegnaniach w końcu wsiedli na swój statek. Płynęli oni na zachód, do kraju położonego na zachodnim kontynencie - Thoenu. Mieszkają tam istoty podobne do ludzi. Jednak są o wiele od nich potężniejsze. Nazywają siebie Thoenami. Od ludzi różnią się tylko kolorem skóry - jest on nieco ciemniejszy od skóry człowieka. Ich włosy prawie zawsze są czarne. Thoeni posiadają też inny kolor oczu niż ludzie. Ich tęczówki są jasnoniebieskie. Są jednak pewne przypadki, gdy kolor jest inny.
Pod wpływem pewnych wydarzeń z przeszłości, kraj Thoenów został podzielony na północny i południowy. W górnej jego części mieszkańcy mogli czuć się swobodnie. Panował tam ustrój typowo republikański. Natomiast Thoen południowy został krajem militarnym, silnie współdziałającym z południowym sąsiadem, Abysinem. Mieszkańcy północy pamiętają jeszcze czasy niekończących się wojen, przez co nie darzą ich sympatią.
Kaiton wrócił razem z Geranem do domu. Budynek wyglądał bardziej jak świątynia lub klasztor. W głównej sali mieścił się tron na którym zwykle powinien zasiadać władca. Kaiton jednak nie potrafi usiedzieć na nim więcej niż 15 minut. Było to dla niego zbyt nudne. W lewym skrzydle domu znajdują się wszystkie pomieszczenia służby, czyli Kuchnie, składziki, warsztaty itp. W prawym skrzydle znajdowała się wielka sala biesiadna i schody na piętro, na którym to mieściły się wszystkie pokoje sypialniane. Z dwóch stron tronu Kaitona były wyjścia na ogród.
Geran myślał że zaraz się tu zgubi. Kaiton jednak szybko uświadomił Gerana, że rozmieszczenie pomieszczeń jest proste i łatwo się połapać. Odwiesił swój biały płaszcz władcy, poprawił swoją zaczesaną do tyłu, jasną fryzurę i oprowadził go po domu. Pokazał mu lewe i prawe skrzydło. Na końcu dał mu jedną z wolnych sypialni. Weszli do nowego pokoju Gerana.
- I jak się podoba chata? - spytał Kaiton
- Super! Naprawdę mi się podoba.
- Cieszę się. Możesz sobie ten pokój urządzić jak chcesz. Resztę dnia masz wolną. Radzę ci się porządnie najeść i wyspać. Jutro zaczynamy nasz trening.

czwartek, 17 listopada 2016

1. Prolog - część 4

Kilka dni później Lisa wraz z Mariusem wyszła ze szpitala bez większych problemów. Wróciła do domu. Gorus, Geran i Tron już na nią czekali. 
- Wreszcie jesteś - Rzekł Gorus – Zaczynało nam ciebie brakować.
- O mój boże! - Lisa zauważyła wielką bliznę na ciele Gorusa – Co ci się stało?! 
- Pewne... Komplikacje w odzyskaniu Trona
- Co? - Zauważyła bliznę na głowie niemowlaka – Jego też pozwoliłeś zranić?! Jesteś strasznie nieodpowiedzialny! Nie mogę uwierzyć, że za ciebie wyszłam!
- Przestańcie się kłócić! - Wtrącił się Geran – Obudzicie dzieci!
Lisa chciała mu odpowiedzieć, jednak przerwało im pukanie do drzwi. Gorus podszedł do nich i je otworzył. Za drzwiami stało kilku egzekutorów ze zmaterializowanymi broniami w rękach. Gorus nie miał siły z nimi walczyć.
- Pewnie są tu – pomyślał Gorus - żeby zabić mnie, albo co gorsza Lisę i dzieciaki.
- Spokojnie, nie zrobią ci krzywdy...
- Zaraz - Powiedział Gorus - Ja znam ten głos.
Zza egzekutorów wyłoniła się znana Gorusowi, Lisie, jak i wszystkim tu obecnym (no może poza niemowlakami) postać. Był to sam Kaiton - Władca ludzi. 
- Możemy pogadać w środku? - Spytał Kaiton
- Bez Egzekutorów
- Zgoda
Kaiton wszedł do domu. Egzekutorzy pilnowali drzwi.
- Witaj Lisa. Gorus, mam do ciebie sprawę niecierpiącą zwłoki
- Oczywiście. Lisa, weź dzieci do pokoju, musimy to omówić w cztery oczy.
Lisa wzięła dzieci i poszła z nimi do sypialni. Położyła śpiącego Trona i Mariusa na wygodnym łóżku, po czym czekała z Geranem aż Gorus skończy rozmowę.
- O co chodzi? - Spytał Gorus
- Zabiłeś dowódcę egzekutorów prawda?
- Tak – Powiedział po chwili Gorus – to on mnie tak urządził
Pokazał Kaitonowi bliznę.
- Nie wygląda to za ciekawie, tak czy inaczej gdy uciekłeś, ktoś podrzucił ten liścik pod uciętą przez ciebie głowę. Ten kto to zrobił musiał być bardzo szybki. Od twojej ucieczki z piwnicy do wparowania oddziału egzekutorów minęło zaledwie kilka sekund.
- Pokaż mi ten papier
Gdy Gorus przeczytał list, zaniepokoił się.
- Kim jest X? Byłem kiedyś egzekutorem ale nie wiem o kogo może chodzić. Jeśli go szukacie, niestety ja wam nie pomogę.
- Mamy pewne podejrzenia kim może być X.
- Słucham. Nie dlatego że chcę pomóc egzekutorom, nie myśl sobie. Skoro już zacząłeś ten temat to go skończ.
- Niesamowita szybkość, naprowadzanie na ciebie, ktoś chce cię dopaść. Nasze podejrzenia wskazują na to, że tym kimś jest osoba, a raczej demon, twór znany pod imieniem Xar.
- Dobre sobie. Przecież Xar jest zapieczętowany razem z Thorukiem. Niby jak by się wydostał.
- Tego nie wiem, ale jeśli to prawda, to nie tylko ty jesteś zagrożony. Xar może polować też na twoich synów, ze względu na... dar w twojej rodzinie.
- Jeśli będzie trzeba obronie ich.
- Proszę cię. Nie twierdze że jesteś słaby, ale gdyby twój przeciwnik nie zranił przypadkiem dziecka, nie pokonałbyś go. A co dopiero walka z Xarem. Przecież to już zupełnie inna półka.
- Więc... Co proponujesz?
- Nadal jesteś ścigany przez prawo za uratowanie swojego skazanego na śmierć syna, o zabiciu dowódcy egzekutorów nie wspominając. Mimo, że jestem władcą niewiele mogę zrobić. Traktat Azurski... Sam rozumiesz.
- Niestety tak. Co więc proponujesz?
- Wiem, że chcesz uciec razem z rodziną z Grineal. Moja propozycja jest taka – pozwolę ci uciec, razem z Lisą i niemowlakami. Chcę jednak aby Geran został i był pod moją opieką.
- Co?! Ja mam się zgodzić na coś takiego?!
- Spokojnie. Jeśli się zgodzisz, wyszkolę go na wspaniałego wojownika tak jak kiedyś ciebie. W jego jak i twoich żyłach płynie krew walki. Macie większy przyrost mocy niż większość ludzi. Poza tym gdy tylko go zobaczyłem, wiedziałem że ma potencjał.
- Chcesz go wyszkolić do walki z Xarem prawda? A co z tobą? Co z innymi władcami? Czy wasza wielka moc nie może pokonać Xara?
- Przekonanie innych, że Xar wyrwał się z pieczęci będzie ciężkie. Poza tym gdybyśmy dali radę ko pokonać naszą "wielką mocą", nie musielibyśmy go pieczętować.
- A co z nami? Geran zostanie pod twoją opieką a my? Sam stwierdziłeś, że nie mam z nim szans. 
- Jeśli Xar uciekł z pieczęci to na pewno będzie chciał uwolnić Thoruka. Wszystko czego by potrzebował znajduje się w Grineal. Jeśli uciekniecie, tylko zejdziecie mu z drogi, i przy okazji uratujecie swoje istnienia. Geran będzie bezpieczny, o to się nie martw. To jak, przekonałem cię?
- Mnie tak, gorzej będzie z Lisą...






Jest to ostatnia część Prologu. Już w niedzielę zostanie opublikowany kolejny rozdział.

niedziela, 13 listopada 2016

1. Prolog - część 3

Gorus doskonale wiedział gdzie szukać egzekutorów. Przed kilkoma laty sam był jednym z nich. Jednakże pewnego dnia odkrył coś, co zmieniło jego poglądy. Gdy zmarł Geran – Jego ojciec, Gorus chciał sprzątnąć jego biuro. Sprzątając natknął się na pewne dokumenty. Nigdy wcześniej ich nie widział. Gdy otarł je z kurzu, zobaczył na nich pieczęć używaną przez klinikę. Otworzył je. Gdy je przeczytał, nie wiedział co powiedzieć. Geran, ojciec Gorusa, miał brata bliźniaka. Brata, którego zabili egzekutorzy. Gorus jako jeden z nich nigdy nie pomyślał o tym jak mogą czuć się osoby, których dzieci zostają zamordowane. Wiedział że matka jego ojca musiała czuć się okropnie z tego powodu. Właśnie wtedy Gorus postanowił, że odejdzie z egzekutorów. Ku czci Gerana poprzysiągł też nazwać swojego pierwszego syna jego imieniem.
Gorus biegł w dół schodów do piwnicy medycznej. Chwycił za klamkę. Nie zdołał otworzyć drzwi. Coś go obezwładniło. Nałożono na niego ciemny worek. Prowadzony przez napastników wszedł do piwnicy. Przywiązano go do krzesła i zdjęto worek. Jego oczom ukazał się główny dowódca egzekutorów oraz wielki stół. Na stole leżał mały Tron.
- Witaj Gorus - rzekł dowódca - Dawno żeśmy się nie widzieli.
- Czego ode mnie chcesz? - Spytał wściekły Gorus.
- Jak to czego? Wiesz jak bardzo mnie wkurzyłeś gdy odszedłeś z egzekutorów? Jeden z najbardziej utalentowanych zabójców. Zabijałeś bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia. I co? I odszedłeś bo znalazłeś jakiś papier po ojcu.
- Egzekutorzy to tylko pieski które zabijają za odpowiednią cenę! Was nie obchodzą konsekwencję waszych czynów. Was obchodzą tylko pieniądze.
- I co z tego? Nie zmienisz tego jak to funkcjonuje. Płacą nam za to że zabijamy. Zabijanie bliźniaków-noworodków należy do naszych obowiązków. Wiesz przecież jak to działa.
Gorus wściekł się. Jego energia rosła. Wokół niego zaczęła się pojawiać dziwna, nietypowa aura. Gdy inni wojownicy uwalniają swoją moc, również pojawia się aura. Jednak aura Gorusa była inna. Jego moc była tak wielka, że zaczęła się materializować w formie spiralnej, jasnoniebieskiej wiązki otaczającej jego ciało. Taka energia jednak nie mogła być osiągnięta przez każdego. Trzeba spełnić pewne wymagania aby to osiągnąć. Poza tym tylko co drugie pokolenie mogło uzyskać taką moc. Ze względu na rzadkość pojawiania się tego zjawiska nawet wśród najlepszych wojowników, nazwano to formą Astralną.
Z taką potęgą Gorus mógł bez problemu przerwać linę własną siłą. Na jego twarzy był spokój. Jednak w środku płonął nienawiścią. Wstał. W błyskawicznym tempie zmaterializował ze swojej energii dwa miecze. Chwycił je i przebił głowy egzekutorów, którzy go przywiązali. Nawet na nich nie spojrzał. Jego wzrok był skierowany ku swojemu dawnemu dowódcy. Ten widząc tę scenę również uwolnił swoją energię, zmaterializował z niej swój miecz. Zaczęli walkę. Ruchy ich mieczy były tak szybkie że ledwo można było je dostrzec. Dowódca egzekutorów idealnie blokował ataki Gorusa. W pewnym momencie ojciec niemowlaka nie zdołał zablokować ataku. Zyskał ogromną ranę na klatce piersiowej. Dodatkowo został odepchnięty kopnięciem w stronę ściany. Ledwo mógł się pozbierać. 
- Zaniedbałeś trening, Gorus. – rzekł arogancko dowódca egzekutorów – Teraz nie pokonasz mnie nawet w formie Astralnej.
Gorus spojrzał na stół. Potężne cięcie które go zraniło, trafiło również Trona. Dzieciątko miało ranę ciętą nad prawą stroną czoła. Widząc to Gorus stał się jeszcze bardziej wściekły, a tym samym zyskał jeszcze więcej mocy. Zaczął poruszać się tak szybko, że zniknął z pola widzenia przeciwnika. Krótko po tym jednym płynnym ruchem odciął mu głowę. 
Uspokoił się. Na jakiś czas zatamował krwawienie płaszczem poległego dowódcy, oraz wyrwał z niego rękaw, by zakryć ranę Trona. Wziął syna na ręce. Uspokajał jego płacz. Słyszał, że zbliżają się następni. Wystrzelił pociskiem z resztek swojej energii w sufit. Wyskoczył z niego i uciekł. Egzekutorzy, znaleźli tylko ciało ich dowódcy. Chcieli je przenieść, pochować. Prawie wszyscy wyszli z piwnicy. Jeden został. Pod leżącą głową dowódcy znalazł zakrwawiony liścik. Przeczytał go. 
- "Śmierć waszego dowódcy to robota niejakiego Gorusa. Zrobił to, by uratować skazanego na śmierć bliźniaka. Możecie z nim zrobić co zechcecie. Wasz zaufany przyjaciel X...". Cholerna krew. Kim może być X? Nigdy o nim nie słyszałem. No nic. Pójdę złożyć raport... komuś.

czwartek, 10 listopada 2016

1. Prolog - część 2

- Jak myślisz – Spytał Gorus – będziesz miał siostrę czy brata?
- Oby brata – Odpowiedział Geran – będę mógł go wtedy drażnić ile chcę.
- Tak – Zaśmiał się Gorus – tylko poczekaj aż troche podrośnie.
Z pokoju dobiegł głośny krzyk zwiastujący narodzenie się dziecka. Po chwili zastąpił go płacz noworodka. Lekarze byli zdziwieni. To nie był koniec. Lisa – bo tak miała na imię matka Gerana – urodziła bliźniaki. Lekarze bezproblemowo odebrali poród drugiego dziecka. Gorus i Geran nie mogli się doczekać kiedy zobaczą nowych członków swojej rodziny. Nagle z pokoju wyszło dwóch lekarzy, jeden zaprosił ojca i syna do pokoju, drugi poszedł gdzieś indziej. Niesamowite było zdziwienie gdy Gorus zobaczył dwoje dzieci w ramionach Lisy.
- Cholera jasna! - Krzyknął Gorus
- Wybacz mi kochanie, ja...
- To nie twoja wina Lisa - Przerwał jej Gorus - nie mogłaś wiedzieć. Zaraz...
- Co się stało tato? - Spytał Geran - Czemu mama płacze? Czemu jesteś zły?
- Z tego pokoju wyszło dwóch lekarzy...
Gorus złowrogo spojrzał na jednego z lekarzy. Wściekły przycisnął go do ściany.
- Gadaj, dokąd poszedł ten drugi?
- Jak to dokąd? - Rzekł arogancko lekarz - Poszedł zawiadomić odpowiednich ludzi o twoich nowych dzieciakach.
- Cholera!
Gorus puścił lekarza po czym wybiegł z pokoju. Pobiegł w stronę, w którą poszedł drugi lekarz. Gdy go spostrzegł, ten już odkładał słuchawkę z naciągniętą liną, służącą do szybkiego przekazywania informacji na odległość. Gorus wiedział, że jest już za późno. Zatrzymał się.
- Egzekutorzy pewnie już sa w drodze. - Pomyślał - Muszę szybko wrócić do Lisy i Gerana!
Jak pomyślał tak zrobił. Biegł najszybciej jak umiał. Wywarzył drzwi do pokoju, w którym znajdowała się jego rodzina. Było za późno. Gorus podszedł do Lisy, uklękł przed nią i rzekł:
- Jak tylko dojdziesz do siebie bedziemy musieli opuścić Grineal.
- A co z Tronem i Mariusem?
- Już ich nazwałaś?
- Tak, na cześć moich dziadków.
- Posłuchaj - Powiedział po chwili - Znajdę Trona i wrócę z nim do domu. Ty zaopiekuj się Mariusem i Geranem. Kocham cię.
Gorus wybiegł z pokoju.
- Mamo - Spytał Geran - Czemu tata był taki zdenerwowany?
- Nie martw się słonko, wszystko będzie dobrze.




Na starcie bloga publikuję 2 części. Pomyślałem, że pierwsza pokazała jedynie początkowy zarys świata, nie mówiąc nic o fabule. Dlatego wstawiłem drugą, by już ją rozpocząć. Kolejna część w niedzielę.

1. Prolog - Część 1

Świat to naprawdę dziwne miejsce. Jest pełne niebezpieczeństw, nieznanych nikomu stworzeń, tajemniczych mocy.
Na kawałku tego jeszcze nieodkrytego świata, na 5 wyspach ułożonych w kształt wielkiego krzyżyka, z największą wyspą w środku, rozwinęło się państwo. Państwo to zwało się Grineal, potocznie nazywane Krajem Czterech, albowiem w kraju tym żyły 4 różne rasy.
Pierwszą i najbardziej tajemniczą rasą są Azurowie. Są oni niżsi od innych ras. Żyją czasem nawet 200 lat. Nie posiadają włosów na ciele, mają bladoniebieską skórę i duże oczy. Mają oni zwykle charakter tajemniczych mędrców. Zbudowali oni wiele świątyń w których spędzają większość czasu na zgłębianiu tajników swojej dziwnej, można to nazwać, magii. Prawdziwą magią to jednak nie jest. Mieszkają oni na górzystej wyspie zwanej Azuris, położonej najbardziej na północnym wschodzie. Ich władcą jest najwyższy mędrzec - Lokros
Drugą rasą są prawdopodobnie najdziksi mieszkańcy Kraju Czterech – Arachnianowie. Za dnia może nie są zbyt groźni. Wyglądają jak zwyczajni ludzie, z tą różnicą że z pleców wyrastają im 4 pajęcze odnóża. Trudno im jednak nimi poruszać bez odpowiedniego treningu. W nocy jednak przeobrażają się w wielkie pajęczaki o 4 nogach, parze mrocznych, świecących ślepi i odwłoku z niesamowitą ilością energii, za pomocą której mogą bardzo zranić wroga. Mimo że są pajęczakami ich cywilizacja nie jest oparta na budowaniu z pajęczyny. Żyją oni pod ziemią, mają tam całe kompleksy miast, do których wejścia znajdują się w jaskiniach. A wszystko to na wyspie położonej na południowym zachodzie – Arachnis, wyspie trochę górzystej ale pełnej bagien. Ich władczynią jednak nie jest Arachnianka, a przedstawicielka innej rasy – Krodaka.
Trzecią już rasą są Diabły. Nie są to jednak szatańskie pomioty jakby się mogło zdawać. Diabły wyglądają jak... diabły. Mają czerwoną skórę, parę rogów na głowie, złote oczy, kilka „chrost” na czole. W ludzkich wyobrażeniach diabły mają ogony zakończone czymś na wzór grotu strzały, jednak to tylko stereotypy, prawdziwe Diabły nie posiadają ogonów. Czerwonoskórzy specjalizują się w magii, nieliczni zostają wojownikami. Jednak wbrew pozorom ich władca Hakar nie jest magiem, a właśnie wojownikiem. Diabły zbudowały wielkie miasto dookoła zbocza wulkanu, w którym mieści się główna siedziba ich władcy. Ich wyspa – Redoris, leży na południowym wschodzie.
Ostatnią rasą mieszkającą na wyspach Grineal są Ludzie. To właśnie tej rasy jest władczyni Arachnianów. Posiadają oni jasną cerę, zarówno ciemne jak i jasne włosy, żadnych rogów, odnóży, ogonów. Ich miasta są budowane na równinach, na ich wyspie ciężko o inne tereny. Ich władcą jest uznany wojownik – Kaiton. Często rywalizuje on z Hakarem. Ludzka wyspa nosi imię pochodzące od ich stwórcy – Kreatonis. Leży ona na północnym zachodzie.
Na pięciu wyspach Grineal żyją 4 rasy. Co jednak znajduje się na piątej, największej wyspie, na samym środku? Wyspa ta jest uznawana za terytorium wspólne wszystkich czterech ras. Mieszczą się tam ruiny świątyń, niezbadane lasy, trakty handlowe, pomniejsze wioski i inne tajemnicze rzeczy. Nie posiada ona jednolitej nazwy, mówią na nią po prostu „ziemia wspólna”.
Każda z ras posiada własnego władcę. Ale co to oznacza? Czy ten tytuł znaczy po prostu, że ktoś rządzi daną rasą? W tym kraju bycie władcą oznacza coś więcej. Ktoś, kto nim jest posiada niesamowitą moc w porównaniu nawet do najsilniejszych żołnierzy. Władca jest również w pewnym stopniu nieśmiertelny, nie może umrzeć śmiercią naturalną. Można go jednak zabić. W przypadku śmierci, nowy władca może zostać wybrany tylko przez władców pozostałych ras. Może on jednak samemu przekazać swój tytuł komuś, kto według niego na to zasługuje. Ponadto każdy nowy władca dziedziczy wspomnienia poprzedniego, by mógł bez większych problemów kontynuować dzieło.
Tak oto prezentuje się ten kawałek świata. Oczywiście to tylko kilka wysp na ogromnym, pełnym niebezpieczeństw globie. Póki co jednak skupmy się na tych kilku wyspach. Na Kraju Czterech. Na Grineal




Jest to pierwsza część Prologu. Każdy rozdział będzie podzielony na kilka części, by łatwiej się to czytało :P. Kolejne będą się pojawiać w każdy czwartek i niedzielę (w miarę możliwości oczywiście). Blog nie jest betowany, więc proszę o jako taką wyrozumiałość.